Ceny w Wietnamie - ŚWIAT Na Własną Rękę 9 kwietnia 2020 - 11:18 Raja Ampat – wakacje w raju 15 lutego 2020. Bogota – stolica Kolumbii 2 stycznia 2018.
Jak przygotować się do wyjazdu do Rumunii Rumunia jest jednym z popularniejszych kierunków wakacyjnych Polaków w ostatnim czasie i naprawdę nie ma czego się obawiać, żeby wybrać się tam na własną rękę. Mimo wszystko dobrze jest się przygotować do wyjazdu pod każdym względem. Dlatego też znajdziecie tutaj praktyczne wskazówki, dzięki którym czekają Was niezapomniane wakacje bez żadnych niespodzianek. I jak zwykle informacje, które podajemy są sprawdzone na własnej skórze. Gotowi na przygodę? Samochodem czy samolotem Jechaliśmy do Rumunii samochodem na typowy road trip, dla nas taka forma podróżowania po Europie jest dużo praktyczniejsza niż lot samolotem. W taki sposób właśnie przemierzyliśmy Serbię, Kosowo, Macedonię, Albanię, Bośnię i Hercegowinę, Chorwację, Litwę, Łotwę, Estonię czy Danię. Możemy zabrać ze sobą wszystkie niezbędne rzeczy, które przydają się na przykład podczas biwakowania w przepięknych miejscach, a takich w Rumunii nie brakuje. Droga z Warszawy do pierwszego przystanku jakim była Oradea zabrała nam około 10 godzin. Kto nie lubi tyle czasu spędzać za kierownicą może oczywiście wybrać lot samolotem z różnych miast w Polsce do Klużu, Bukaresztu czy Konstancy. Loty obsługiwane są przez Ryanair i Wizzair, a z Berlina lata jeszcze EasyJet. Ceny zaczynają się już od 250 PLN w obie strony. Sytuacja z połączeniami i cenami jest bardzo dynamiczna, więc po więcej informacji polecamy udać się na strony przewoźników lub użyć jednej z porównywarek lotów jak Kayak, Skyscanner czy Azair. I to wszystko się zmieści! Winiety, warunki na drogach i przepisy drogowe w Rumunii Wbrew obiegowej opinii drogi w Rumunii nie są takie najgorsze, a poruszaliśmy się właściwie każdą kategorią dróg. Warto mimo wszystko zaopatrzyć się w koło zapasowe, bo nietrudno wpaść w jakąś dziurę. Stan dróg przypomina ten w naszym kraju jakieś 15-20 lat temu. Aby poruszać się po drogach w Rumunii niezbędna jest winieta, a niektóre drogi są dodatkowo płatne. Łukasz już wyczerpał temat opłat za drogi w osobnym wpisie do którego zapraszam tutaj: Winiety w Rumunii 2020. Słynna na cały świat Droga Transfogaraska Polscy kierowcy nie muszą posiadać Międzynarodowego Prawa Jazdy, polskie prawo jazdy honorowane jest do daty jego ważności. Należy przestrzegać przepisów ruchu drogowego, które są podobne do naszych. Prędkości dopuszczalne są dokładnie takie jak w Polsce. Należy posiadać apteczkę, trójkąt i gaśnicę oraz kamizelki odblaskowe w ilości odpowiadającej podróżującym osobom w pojeździe. Światła mijania w terenie zabudowanym obowiązkowe tylko w nocy, a w ciągu dnia w przypadku złych warunków atmosferycznych. Poza terenem zabudowanym włączamy światła 24 h na dobę. Obowiązkowo należy zapinać pasy i przewozić dzieci do 12 roku życia tylko z tyłu. Dopuszczalny limit alkoholu we krwi to 0,00‰, a więc bardzo restrykcyjnie w porównaniu do Polski, gdzie obowiązuje limit 0,2‰. Ilekolwiek by nie było my i tak hołdujemy zasadzie jedziesz – nie pij, piłeś – nie jedziesz. Tak podróżowaliśmy 🙂 Kiedy jechać do Rumunii Tak naprawdę sezon na wakacje w Rumunii trwa cały rok, wszystko zależy od tego co lubicie robić. Klimat podobny jest do naszego, więc jeżeli lubicie zwiedzanie w umiarkowanych temperaturach to polecamy wiosnę i jesień, bowiem latem może być upalnie i sucho. Zaś właśnie lato to wspaniały okres na wędrówki po górach ponieważ w tym czasie dadzą Wam sporo wytchnienia od wysokiej temperatury. Amatorzy śnieżnych rozrywek powinni wybrać styczeń i luty, ale pamiętajcie, że w Karpatach na pierwszy śnieg można już natrafić nawet na początku września. A kiedy najlepiej wypocząć nad Morzem Czarnym? Sierpień i początek września, kiedy to woda osiąga maksymalne temperatury. Idealna pogoda na wędrówki wąwozem Turda Język Językiem urzędowym w Rumunii jest język rumuński, ale w hotelach, barach, restauracjach i sklepach czy muzeach można porozumiewać się spokojnie po angielsku lub po francusku. Niestety poza większymi miastami niewiele osób mówi po angielsku. Wtedy dogadacie się uniwersalnym językiem uśmiechu i na migi 🙂 Zawsze z pomocą może przyjść google tłumacz z którego dosyć często korzystaliśmy. Szczepienia Przy bardziej egzotycznych wyjazdach zawsze wspominamy na co warto się zaszczepić, ale odwiedzając Rumunię nie ma obowiązku szczepień. Dodatkowo polecamy zawsze sprawdzić aktualne informacje dotyczące szczepień u lekarza medycyny podróży lub na stronie gdzie można znaleźć przejrzystą tabelę. Warto zadbać o zdrowie, żeby korzystać w pełni z życia! Jakie leki zabrać do Rumunii Takie pytanie zawsze zadajemy sobie przed podróżą. Akurat w przypadku podróży po Europie nie zaopatrujemy się przesadnie w leki, gdyż apteki są bardzo dobrze wyposażone. Jednak obojętnie gdzie jedziemy zabieramy ze sobą podstawowe leki, takie jak: leki przeciwbólowe, leki na biegunkę (typu smecta, węgiel leczniczy), ewentualnie rozkurczowe (np. No-spa), tabletki na ból gardła, sól fizjologiczną do przemycia ranki, plasterki w różnych rozmiarach, plaster na przylepcu i jeżeli mamy w planach jakieś bardziej niebezpieczne wyprawy, typu wspinaczka w górach, trekking itp. to też zabieramy większe opatrunki i bandaż. Zawsze przy sobie, niezależnie czy podróżuję, czy idę do pracy, mam też przy sobie zestaw pierwszej pomocy zawierający maseczkę do sztucznego oddychania i rękawiczki, bo nie wiemy, czy nie będzie trzeba udzielić pierwszej pomocy. Oczywiście należy zabrać też zapas leków na choroby przewlekłe, jeżeli takie macie. I pamiętajcie, jeżeli wybieracie się samolotem to takie leki zabieramy do bagażu podręcznego!Dobrze zaopatrzyć się też w żel antybakteryjny i jakieś chusteczki nawilżające w przypadku, gdy nie ma możliwości umycia rąk. Warto mieć ze sobą ochronny parasol! Co jeszcze ze sobą zabrać? Wybierając się w podróż ilość rzeczy ograniczamy do niezbędnego minimum, ale w przypadku wyjazdu samochodem nie ograniczamy się tak bardzo. Oprócz naszych rzeczy osobistych i sprzętu elektronicznego należy zabrać ze sobą kremy z wysokim filtrem, czapkę, okulary przeciwsłoneczne i środki na komary. My zabieramy zawsze jeszcze jedzenie dla zwierząt, a w Rumunii na pewno znajdziecie amatorów kocich i psich przysmaczków. Głodne kotki są wszędzie, smaczki się przydadzą! Planując wizytę nad morzem polecamy zabrać sprzęt plażowy jak leżaki i parasol, gdyż w wielu miejscach trzeba za nie płacić w granicach 25-30 RON za dzień (ok. 23-28 PLN). To jest właśnie zaleta wyjazdu samochodem 😉 Wodne szaleństwa w Vama Veche Przewodnik i mapy po Rumunii Przed każdą podróżą przygotowujemy się, żeby jak najefektywniej wykorzystać czas i jak najwięcej zobaczyć ciekawych atrakcji. Jednym z punktów przygotowań jest zakup przewodnika. Ale jak wybrać najlepszy przewodnik? Pamiętajcie, że najgrubszy nie zawsze znaczy najlepszy. Jeżeli kupujemy przewodnik przez Internet, a zazwyczaj tak się dzieje, to zdarza nam się kupić dwa i wybieramy ten, który wydaje nam się lepszy. Wybierając się do Rumunia wybraliśmy przewodnik „Rumunia oraz Mołdawia” wydawnictwa Bezdroża. Polecamy zakup w Księgarnia Internetowa szybka dostawa i bardzo dobre ceny – Rumunia oraz Mołdawia Mozaika w żywych kolorach. Perfekcyjne przygotowania z 🙂 Poza przewodnikiem również szukamy atrakcji poza utartymi szlakami i wtedy trafiamy na fajne strony i inne blogi 😉Jeżeli chodzi o nawigację to często korzystamy z Google Maps lub które ostatnio często wykorzystujemy w naszych podróżach. Zaletą jest fakt, że posiada mapy offline oraz posiada również zaznaczone szlaki wędrowne. Hotele/Noclegi w Rumunii Często bywa tak, że rezerwujemy tylko np. pierwszy nocleg, a resztę na bieżąco podczas przemierzania zwiedzanego kraju. I tak też zrobiliśmy zwiedzając Rumunię, gdyż plan układał się i ewoluował w trakcie naszej podróży. Tym razem większość noclegów rezerwowaliśmy przez i Airbnb. Poniżej znajdziecie opis naszych noclegów, pamiętajcie, że opisy są subiektywne, a my raczej nie jesteśmy wymagającymi turystami, więc historii o obtłuczonym kafelku nie znajdziecie ;p Jeżeli nie macie konta na Airbnb to możecie skorzystać z tego linku, Odbierz 100 zł do wykorzystania. Nocleg Oradea - Pensiunea Phoenix W Oradei nocowaliśmy w obiekcie wybranym przez Booking, gdyż nasza rezerwacja w innym miejscu została odwołana, co nam się zdarzyło pierwszy raz od kiedy w ten sposób rezerwujemy noclegi (jak nie miało okazać nie ostatni niestety). W takich przypadkach polecamy skontaktować się z obsługą klienta, gdyż pomogą Wam znaleźć inny nocleg i pokryją różnicę w pensjonat położony dość daleko od centrum, ale blisko cytadeli. Podstawowe wyposażenie i wszystko co potrzeba było, ale miejsce urzekło nas fantastycznymi właścicielami i najlepszym śniadaniem jakie jedliśmy w całej Rumunii. Warto wybrać opcję ze śniadaniem, gdyż w jego skład wchodziły lokalne produkty jak zacusca, salata de vinete, kilka rodzajów wędlin i serów, a także palinka!My płaciliśmy za noc 135 RON (ok. 121 PLN) (różnica pokryta przez Booking), ale ceny w obiekcie zaczynają się od 200 RON (ok. 180 PLN)Link do Pensiunea Phoenix Takie pyszności na śniadanko! Nocleg Kluż-Napoka – Casa Aria Rewelacyjnie położone w centrum miasta mini apartamenty z wyposażoną kuchnią i z własną łazienką. Wszystkie atrakcje w zasięgu kilku kroków. A do apartamentu wchodzi się dzięki samoobsługowym zamkom na kod. Szybko i wygodnie!Cena za noc w sezonie i do tego w długi weekend: 150 RON (ok. 134 PLN)Link do Casa Aria Casa Aria / Foto: Nocleg Moldoveneşti – Pensiunea Perla Transilvaniei Idealne miejsce wypadowe na zwiedzanie wąwozu Turda (o tym możecie poczytać tutaj: Wąwóz Turda – Rumunia – Niezapomniany spacer) lub wyprawę na Piatra Secuiului. Domek położony w dolinie z widokiem na majestatyczne góry zapiera dech w piersiach. Pokoje ładnie urządzone i z łazienkami. Na miejscu znajduje się też basen i bar. Rano można za dodatkową opłatą wykupić skromne śniadanie. Jedyna niedogodność jaka nas spotkała to zimna woda w kranie późnym wieczorem… podobno nie jest to jedną noc dla dwóch osób płaciliśmy 139 RON (ok. 125 PLN)Link do Pensiunea Perla Transilvaniei Super widok z okna Nocleg Hunedoara – Moment Haus Jeden z przyjemniejszych noclegów. Stylowo urządzone pokoiki w spokojnej okolicy, chociaż akurat pod naszymi oknami była jakaś lokalna impreza 😉 Blisko do centrum. Mili właściciele i szybkie zameldowanie i wymeldowanie. Za noc płaciliśmy dość tanio 135 RON (ok. 121 PLN). Link do Moment Haus Moment Haus​ / Foto: Nocleg Drobeta - C Pub & Accommodation Spędziliśmy tutaj bardzo krótką noc, gdyż dojechaliśmy na miejsce dosyć późno, a rano szybko uciekliśmy na dalsze zwiedzanie. Ładnie urządzone pokoje i czyste łazienki. Wliczone podstawowe śniadanie w cenę. Obiekt znajduje się nieco dalej od centrum, ale to było właściwie jedyne co mogliśmy znaleźć na ostatnią noc kosztowała nas 189 RON (ok. 169 PLN).Link do C Pub & Accommodation C Pub & Accommodation​ / Foto: Nocleg Targu Jiu – Hotel Story Hotelik przelotowy na trasie. Ładny widok z balkonu na miasto. Pokoje i łazienki czyste, chociaż łóżka mogłyby być wygodniejsze. W cenę wliczone śniadanie, ale musimy przyznać, że jadalnia i obsługa pozostawiała wiele do życzenia, niemniej jednak zapełniliśmy brzuchy na początek dnia. Dostępny parking przy za noc to 164 RON (ok. 147 PLN).Link do Hotel Story Hotel Story​ / Foto: Nocleg Sybin - Studio Central Sibiu Perfekcyjnie położone miejsce. Przy głównym deptaku w Sybinie. Wszystkie atrakcje w zasięgu kilku kroków, wliczając knajpki i piekarnie. Samo studio bardzo małe z małym aneksem kuchennym, który wymagał doposażenia, bo brakowało talerzy, sztućców, itp. Łazienka mała, ale czysta. Mieliśmy mały problem z płatnością kartą, ale udało się szybko to jak na Sybin i taką lokalizację bardzo atrakcyjna, bo za noc płaciliśmy 174 RON (ok. 155 PLN).Link do Studio Central Sibiu Studio Central Sibiu / Foto: Nocleg Sybin - Schick apartment Jeden z lepszych noclegów jakie mieliśmy w Rumunii. Check in i check out automatyczny za pomocą skrytki na klucze na kod. Apartament czysty i stylowy. Właściciel zadbał o wszystkie szczegóły. Apartamencik w pełni wyposażony we wszystko co możesz potrzebować. Dostępna kawa i herbata do śniadania. Niestety nie ma możliwości wykupienia śniadania, ale apartament znajduje się w samym centrum, więc jest blisko do piekarni i bardzo atrakcyjna jak za taką jakość, za noc płaciliśmy 178 RON (ok. 159).Link do Schick apartment Schick apartament / Foto: Nocleg Horezu - Hotel Horezu Właściwie w Horezu nie ma wielu możliwości noclegowych, więc wybraliśmy jeden z tańszych. Hotelik lata świetności ma za sobą, ale właściciele robią wszystko, żeby remontować pokoje i utrzymywać obiekt w dobrym stanie. Za tę cenę nie ma co kosztowała nas 116 RON (ok. 104 PLN).Link do Hotel Horezu Hotel Horezu / Foto: Nocleg Rasnov – Nocleg u Carmen W Rasnov mieliśmy znowu problem z anulowano nam nocleg i właściwie nie mieliśmy żadnej możliwości noclegu. Nie chcieliśmy korzystać z kempingu, gdyż noc była dosyć zimna. Znaleźliśmy nocleg u Carmen. I to był strzał w dziesiątkę. Może pokój i łazienka nie były super nowe i luksusowe, ale za to podejście Carmen i jej gościna były bezcenne. Carmen ugościła nas jak rodzinę, opowiedziała nam ciekawostki o Rumunii i Rasnov. A dodatkowo przygotowała dla nas pyszne śniadanko z samego rana. Carmen zadbała nawet, żeby dla mnie były opcje wegetariańskie. A do tego pyszny napar i mocna smaczna kawa. Polecamy!Z noc płaciliśmy około 160 PLN, co było atrakcyjną ceną na ten czas, gdyż w okolicy odbywał się festiwal do Airbnb: Nocleg u Carmen, jeżeli nie macie jeszcze konta na Airbnb to korzystając z tego linka dostaniecie nawet 100 PLN na noclegi: Zdobądź pieniądze na swój pierwszy nocleg! Nocleg Braszów - Petite Studio-Old City Centre Idealna lokalizacja apartamentu. W samym centrum miasta, blisko atrakcji i knajpek. Apartament mały, ale funkcjonalny, wyposażony we wszystko co potrzeba. Niedogodnością może być brak okna w głównym pokoju, gdzie znajduje się łózko, jest tylko imitacja okna 🙂 nam to nie przeszkadzało, bo i tak nie spędzaliśmy tam zbyt dużo czasu. Dostęp na kluczyk znajdujący się w skrzynce z kodem, bardzo wygodne i proste za noc to 184 RON (ok. 164 PLN).Link do Petite Studio-Old City Centre Petite Studio / Foto: Nocleg Bukareszt - Capitol Hotel W Bukareszcie mieliśmy super tani nocleg zarezerwowany za ok. 92 PLN, ale znowu okazało się, że został anulowany… Nie chciało nam się już walczyć z bo nie mieliśmy czasu, chcieliśmy zwiedzać! I tutaj skusiliśmy się na coś bardziej „luksusowego”! Wybraliśmy hotel w centrum miasta ze śniadaniem za cenę 304 RON (ok. 272 PLN). Dodatkowo mieliśmy parking w niskiej cenie, a w Bukareszcie wiedzcie, że jest problem ze znalezieniem taniego do Capitol Hotel Capitol Hotel / Foto: Nocleg Vama Veche – Oz Vama Veche Wspominamy o tym miejscu dlatego, że jest położone blisko plaży, ale niestety za dużo dobrego nie możemy o nim powiedzieć. Łazienka była prawdopodobne nie sprzątnięta po poprzednich gościach, brudna podłoga, ogólnie wrażenie, że do sprzątania się nie przykładają. Do tego drogo, bo za noc płaciliśmy 220 RON (ok. 197 PLN). Link do Oz Vama Veche Oz Vama Veche​ / Foto: Nocleg Venus - Hotel Sunquest Miły hotel raczej dla rodzin z dziećmi, bo mieliśmy wrażenie, że byliśmy jedyną para bez dzieci. Dostępne odkryte baseny i na plaży prywatne leżaki dla gości hotelu. W cenie śniadanie do wyboru z karty za sumę z voucherów (20 RON na osobę), które dostaniecie przy check in. Można wykorzystać tę kwotę nie koniecznie na śniadanie, ale też na inne posiłki w z dobę ze śniadaniem to 256 RON (ok. 230 PLN).Link do Hotel Sunquest Hotel Sunquest / Foto: Nocleg Eforie Sud - Villa Favorita To jest kolejny z lepszych noclegów w Rumunii. Piękny budynek pensjonatu kryje w sobie eleganckie i dobrze wyposażone pokoje (lodówka, klimatyzacja, dostęp do w pełni wyposażonej kuchni). Nie daleko do plaży i centrum miasteczka. Cena również dość przystępna jak na szczyt sezonu. Za noc dla dwóch osób płaciliśmy 165 RON (ok 148 PLN).Link do Villa Favorita Villa Favorita​ / Foto: Nocleg Piatra Neamt – Hotel Oscar Był to nasz ostatni nocleg w Rumunii i potraktowaliśmy go jako przelotowy, więc nie zależało nam na dobrej lokalizacji. Hotel znajduje się przy drodze wylotowej z Piatra Neamt i oferuje nocleg ze śniadaniem. Mieliśmy jeden z największych pokoi podczas naszego pobytu. Pokoje i łazienki są ogromne i oferują wszystkie niezbędne za dobę ze śniadaniem to 200 RON (ok. 179 PLN).Link do Hotel Oscar Hotel Oscar​ / Foto: Pieniądze W Rumuni funkcjonuje lej rumuński (RON) i najlepiej zabrać ze sobą EUR lub USD jeżeli chcecie wymieniać na miejscu. Raczej nie wymienimy na miejscu złotówek, ale my nawet nie szukaliśmy. Aby trochę oszczędzić do wymiany PLN na EUR/USD korzystamy z kantoru internetowego Cinkciarz i wypłacamy z konta walutowego. Przy płatnościach kartą korzystaliśmy z kart Revolut Visa i Mastercard, która pozwala na płatności bezgotówkowe praktycznie w większości walut na świecie oraz bezpłatne wypłaty z bankomatów do pewnego limitu. Karta połączona jest z aplikacją, dzięki której łatwo doładujemy konto w złotówkach, a z którego będziemy mogli płacić w dowolnej walucie. Dodatkową przydatną funkcją jest to, że na bieżąco można kontrolować wydatki. Z naszego doświadczenia karta sprawdza się bez zastrzeżeń, a kursy walut są bardzo korzystne. Jedynie problemem okazało się wypożyczenie auta za pomocą tej karty, gdyż jest traktowana jako karta prepaid. Wszystkie transakcje potwierdzane są przyjściem powiadomienia z aplikacji, a czasami powiadomienie przychodzi szybciej niż karta wróci do naszych rąk. Jeżeli nie macie jeszcze swojej karty Revolut to klikajcie tutaj: Darmowa karta. Rumuńskie leje Telefon i Internet Rumunia należy do Unii Europejskiej, więc koszty Internetu czy połączeń w roamingu nie będą kosmiczne. Niemniej jednak warto upewnić się przed wyjazdem u swojego operatora jakie są koszty i czy mamy taką usługę aktywowaną. WIFI w hotelach, knajpach i czasami przestrzeni publicznej jest też bardzo popularne, więc z ograniczaniem kosztów w tym zakresie nie powinno być problemu. Jak jest Internet to można takie widoki od razu na Insta wrzucać 🙂 Dokumenty podróżne i wizy Obywatele Polscy mogą podróżować na dowodzie osobistym, nie jest potrzebny paszport. Nie obowiązują też dla nas żadne wizy. Ubezpieczenie w Rumunii Warto się ubezpieczyć, aby mieć pewność, że w przypadku jakiegoś nieprzewidywanego zdarzenia nie będziemy musieli pokryć tego ze swojej Wam korzystanie z porównywarek ubezpieczeń, dzięki czemu macie pewność wyboru najkorzystniejszej oferty. My zdecydowaliśmy się na kupowanie polis podczas naszych podróży za pośrednictwem porównywarki KioskPolis, co zdecydowanie zaoszczędza czas na wybór ubezpieczalni i oczywiście pieniądze. Link do Jeżeli chodzi o opiekę medyczną to warto też wyrobić sobie kartę EKUZ (Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego), która uprawnia nas do bezpłatnej opieki medycznej. Co nie oznacza, że w przypadku, gdy jej posiadać nie będziemy taka opieka nam się nie należy. Otóż należy, ale możliwe, że trzeba będzie zapłacić, a NFZ nam zwróci koszty po powrocie do kraju i przedstawieniu wszystkich dokumentów. Żeby tego uniknąć warto ją wyrobić, można to zrobić wysyłając wniosek elektronicznie do właściwego Wam oddziału NFZ. Ubezpieczenie gwarantuje spokojne wakacje 🙂 Bezpieczeństwo w Rumunii W Rumunii czuliśmy się bardzo bezpiecznie, chodziliśmy praktycznie wszędzie i o każdej godzinie. Oczywiście zawsze zachowywaliśmy podstawowe zasady bezpieczeństwa i nie nosiliśmy dużej ilości gotówki w jednym miejscu. Nie obnosiliśmy się też ze sprzętem elektronicznym i biżuterią. Największym zagrożeniem są złodzieje i kieszonkowcy w turystycznych i zatłoczonych miejscach, więc trzeba uważać na wartościowe rzeczy. Jeżeli zachowamy podstawowe zasady bezpieczeństwa nic nam nie grozi. Koncert w Sybinie na którym bawiliśmy się bez obaw 🙂 Poza miastami, w górach na przykład, warto być ostrożnym, bo można spotkać niedźwiedzie, które właśnie w Rumunii występują najliczniej. Warto się przygotować przed podróżą z tego jak postępować przy spotkaniu z takim misiem. W skrócie: nie podchodzić, zachować spokój i jeżeli można to powoli oddalić się od niedźwiedzia. Pod żadnym pozorem nie wolno rzucać jedzenia lub rzucać czymkolwiek w niedźwiedzia. Poza tym warto uważać na drogach na różnego rodzaju zwierzęta lub nieoświetlone wozy konne. Osiołki na Trans Alpinie Świadoma turystyka i odpowiedzialne rozrywki Podróżowanie to też jest wybór, wspieranie lokalnej społeczności lub wielkich koncernów. My zawsze staramy się wspomagać małe lokalne biznesy, jeść w miejscowych knajpkach i kupować pamiątki czy rzeczy wyprodukowane na miejscu, chociaż w dobie napływu rzeczy z Chin jest to bardzo trudne. Niepowtarzalną rozrywką był udział w średniowiecznym jarmarku! Dodatkowo jako świadomi turyści nie korzystamy z atrakcji wykorzystujących zwierzęta w celach rozrywkowych. Na szczęście nie spotkaliśmy w Rumunii takich rozrywek lub po prostu na nie nie zwracaliśmy uwagi? Pamiętajcie, że jako turyści to Wy decydujecie, jak będzie wyglądał biznes turystyczny, jeżeli jest popyt to i podaż się znajdzie. One same nam się do auta pchały! Teraz wiecie wszystko o Rumunii Mamy nadzieję, że zebrane przez nas informacje pomogą Wam w przygotowaniu się do wyjazdu do Rumunii. Jeżeli macie jakieś pytania dotyczące szczegółów to zapraszamy do kontaktu z nami i dalszego poznawania miejsc Gdzie Słońce Dla Nas Wschodzi. Obowiązkowy punkt programu w Rumunii to Zamek Drakuli w Bran Autor Podróżniczka, blogerka, która nie odmawia żadnej okazji do wyjazdu. Ciągle nuci: „zabiorę Cię właśnie tam…”. Organizuje i przygotowuje wyprawy z obowiązkowymi wycieczkami fakultatywnymi. A później skrupulatnie je opisuje. W zgodzie ze swoimi przekonaniami wyszukuje opcje wege, eko i cruelty free. Dba o wkład do kategorii WegeTuJemy.
Tajlandia na własną rękę: Ao Nang. No cóż, można powiedzieć, że wiedzieliśmy na co się piszemy. Jednak to, co zastaliśmy na miejscu nieco nas przeraziło. Ao Nang to w 100% sztuczny twór, który powstał, aby zaspokoić wszelkie potrzeby turystów, czyli (niestety) również nasze. Zwiedzenie Norwegii, kraju kojarzonego z zorzą polarną i fiordami, jest marzeniem wielu turystów. Nie jest to bynajmniej marzenie nierealne ale by je spełnić i by taka wycieczka się udała, trzeba się do niej odpowiednio przygotować. Załączam kilka praktycznych porad z własnego doświadczenia. Nie jesteśmy w stanie zaplanowac pogody czy też przewidzieć kataklizmu czy zamachów (jak te z lipca 2011 w Oslo i na Utoya) ale już inne rzeczy możemy wcześniej zaplanować. Poniższe porady będą najbardziej praktyczne dla osób pragnących zwiedzić Norwegię na własną rękę, samochodem i którzy mają chęć zarówno dojechać do ciekawych miejsc jak i nieco pochodzić po górach. 6. Przygotowania do podróży i pobytu w Norwegii – ogólne uwagi. Płatności, pieniądze, karty płatnicze i kredytowe Walutą Norwegii jest korona norweska (NOK). Można dla uproszczenia przyjąć, że 1NOK=0,5PLN. Ta waluta jest obowiązująca co oznacza, że nie zapłacimy za hotel, prom czy inne artykuły w EURO czy innej walucie wymienalnej (USD). Może uda nam się na bazarze kupić pamiątki za EURO ale to wszystko. Musimy więc posiadać korony. Z naszego doświadczenia wynika, że warto je kupić w Polsce za złotówki. Kupowanie EURO w Polsce by później w Norwegii zamienić je w NOK nie ma wiekszego sensu – kantory zarabiają dwa razy. Jeśli nam zostanie koron to zawsze je możemy w Polsce wymienić z powrotem na PLN. Poza tym w Norwegii nie zauważyliśmy wcale (poza hotelami i niektórymi kampingami) punktów wymiany walut. Lepiej mieć ze sobą korony norweskie, żeby nie tracić czasu na szukanie banku, hotelu w celu wymiany waluty. Międzynarodowe karty kredytowe i płatnicze (np. VISA, Maestro) są honorowane i chętnie przyjmowane w dużych miastach, muzeach, supermarketach oraz dużych sklepach z pamiątkami jakie znajdują się we wszystkich turystycznyvh miejscowościach (Geiranger, Flam, Eidfjord itp.). Poza takimi miejscami ww karty nie są w Norwegii już tak powszechnie akceptowane – trzeba miec gotówkę by na przykład zapłacić za przejazd promem czy zkupy w lokalnym wiejskim sklepie. Nawet niektóre kempingi nie przyjmuja kart (ale to można łatwo sprawdzić podczas wykonywania rezerwacji). Ogólnie lepiej jest mieć kartę kredytową niż płatniczą – płatnicza wymaga online połączenia z bankiem a z tym zdarzają się kłopoty w mniejszych sklepach. Zatem gotówka – czy karta? Branie ze sobą gotówki na wszystkie wydatki jest niepraktyczne. My przyjeliśmy taką metodę, że za wszystkie większe wydatki typu noclegi, wstęp do muzeów i zabytkowych obiektów, wycieczki statkami turystycznymi po fiordach, kolejkę górską we Flam oraz paliwo na stacjach płacimy kartą a na resztę szacowanych wydatków mieliśmy gotówkę (zakupione w kantorze w Polsce korony norweskie). Wypłata gotówki w bankomatach powoduje naliczanie opłaty bankomatowej dla banku co dla nas oznacza dodatkowy wydatek. Opłata ta jest różna w zależności od banku – może metodą na jej obejście jest posiadania karty jednego z banków, które zapewniają bezpłatne wypłaty z bankomatów na całym świecie. Jedzenie Norwegia to kraj powszechnie uznawany za drogi. I tak też jest poza małymi wyjątkami. Ponadto nie jest to kraj przeludniony co oznacza, że nie wszędzie i nie o każdej porze kupimy chleb, napoje czy zatankujemy paliwo. Niewątpliwie planując samodzielny wyjazd do Norwegii i nocowanie na kampingach i/lub w domkach wyposażonych w kuchnie należy zaopatrzyć się w jedzenie jakie szybko można samodzielnie przygotować. Czyli wszelkiego rodzaju potrawy w słoikach do podgrzania na kuchence lub w mikrofali, ryż, kaszę itp. Wybór potraw biwakowych jest spory w naszych sklepach – co kto wybierze kwestia gustu. Kawa, herbata, cukier, zupki w proszku, kabanosy i wędlina paczkowana na pierwsze dni też się przyda. Na miejscu kupujemy chleb (w cenie od 14 do 20 NOK w markecie), mleko, wędliny, sery itp. Wyjście do restauracji w Oslo czy Bergen dla dwóch osób i zamówienie podstawowego dania to koszt 400-500 NOK bez piwa. W większych miastach można zjeść nieco taniej w budkach typu Hot-Dog i Hamburger. W samym Bergen zjedliśmy rybkę z frytkami na targu rybnym za 60NOK. Warto też sprawdzić ceny w barach i restauracjach prowadzonych przez Turków i Azjatów – np. duża pizza to 100NOK. Norwegia nie jest rajem dla smakosza alkoholu. Piwo w ogródku piwnym w Bergen kosztowało 80NOK za kufel. Zaś cena najtańszego piwa w uważanym za najtańszy, supermarkecie REMA1000 wynosiła 20NOK za półlitrową puszkę! Za przelicznik należy przyjąć, że 1PLN=2NOK. Zatem obok jedzenia bierzemy ze sobą troche napojów wyskokowo-rozgrzewających – przydają się na chłodne wieczory. Nasz ulubiony (czyt. najtańszy) supermarket to REMA 1000. Ubranie, odzież W Norwegii jest zimno nawet latem! Niestety trzeba to sobie dobrze uświadomić przed wyjazdem i przygotować się na niskie temperatury. Klimat jest typowo górski (choć zależy od miejsca w którym przebywamy) a pogoda szybko potrafi się zmienić. Trzeba być przygotowanym, że latem w dzień może być fajnie i ciepło np. 24 stopnie a za chwilę wiatr przywieje chmury i mamy juz tylko 15 stopni. Nocą temperatura moze spaść do 10 stopni co w namiocie może nie być przyjemne. Zatem uwzględnić należy dużą zmiennośc pogody planując dobór ubrań na wyprawę do Norwegii. Nie będzie miał z tym kłopotów ten kto lubi wypady w góry i często je robi. Podstawa to ubieranie się na tzw. „cebulkę” no i dobra kurtka przeciwdeszczowa z kapturem, najlepiej tak chroniąca też przed wiatrem. Jeśli planujemy chodzenie po górach to dobre buty trekkingowe będą niezbędne. Jeśli nie, to wystarczy sportowe, wygodne i nieprzemakalne obuwie. Jeśli planujemy spanie w namiocie to ciepły śpiwór, polarek albo dres jest konieczny. Ale uwaga – w Norwegii są też dni że przez cały dzień można chodzić w T-shircie, krótkich spodniach i okularach przeciwsłonecznych (też należy zabrać)! Kapielówki – można zabrać ze sobą by pokąpać się w fiordach ale woda jest bardzo zimna! Nam wystarczyło zamoczenie stóp. Bezpieczeństwo, kradzieże, włamania Chyba trudno o bardziej bezpieczny kraj niż Norwegia – tak oczywiście wszyscy myśleli do ostatnich zamachów w Oslo i na wyspie Utoya. Ale mimo tych zamachów, Norwegia nadal pozostaje krajem bezpiecznym – można spokojnie spacerowac samotnie nocą, nic się powinno wydarzyć. Również kradzieże są tu rzadkością, a już na pewno na wsiach i w małych miejscowościach, w których żyją Norwegowie. W dużych miastach, zwłaszcza w pobliżu atrakcji turystycznych i oraz miejscowościach o turystycznych walorach należy zachować zwyczajną ostrożność – w tłumie może się zdarzyć jakiś złodziejaszek. Raczej nie ma się też co martwić, że pozostawiając samochód na ulicy czy rower, dojdzie do włamania czy kradzieży. To samo dotyczy domków na kempingu. Inne przydatne uwagi Przydadzą się kremy czy aerozole na komary i meszki. W górzystej Norwegii, mimo niskich temperatur całkiem sporo jest komarów, zwłaszcza na północnym wybrzeżu oraz w okolicach jezior i lasów są ich masy, a ich ukąszenia są dość bolesne. Nad fiordami, tam gdzie są zabudowania nie zauważyliśmy wielu komarów ale pojawiają się jeśli wybierzemy się w trasę wzdłuż fiordu, zwłaszcza jeśli wejdziemy w gęstwinę lasu. >> GD Star Ratingloading...
Prawo do reklamowania nieudanych wakacji. I w końcu wybierając się na wakacje z biurem podróży mamy prawo do reklamowania zmarnowanego urlopu. Teoretycznie, bo czasem w praktyce okazuje się, że nawet tak oczywiste zaniedbania i przegięcia organizatora, jak zakwaterowanie klientów z klaustrofobią w piwnicy albo astmatyków przy
wakacje na własną rękę Co myslicie o organizachi wakacji w tym roku? Miałam sobioe wykupić jakiś last w ostatnim momencie, ale właściwie biorąc pod uwagę te wszytskie upadające biura, zastanawiam się czy nie lepiej na własną ręke jednak pojechać? Wyświetlaj: Re: wakacje na własną rękę eDom / 2012-09-28 12:08 Jeśli interesuje Cię samodzielny wyjazd to możemy pomóc w wyborze odpowiedniej kwatery na Pozdrawiamy. wakacje na własną rękę Jerzy K / 2012-08-08 12:43 / Bywalec forum jeśli wybierzesz nawet last minute coś, ale w biurze podróży, które cieszy się jakąś renomą to nie ma się co obawiać chcyba, pzrecież te najwieklsze nie upadają, tylko jakieś małe wakacje na własną rękę ancior / 2012-08-08 11:08 / Bywalec forum oczywiscie, ze lepiej jechac gdzies na wlasna reke, poza tym wycieczki organizowane z biur podrozy sa bardzo drogie w dzisiejszych czasach, mozna kupic tanie bilety lotnicze i leciec gdziekolwiek:) PODOBNE ARTYKUŁY Emerytura na własną rękę Nadal jest szansa na kredyt z 10 proc.... Praca na wakacje W IT lepiej na etacie czy na własną rękę? Nie daj się jesiennej aurze - pomyśl o... Najnowsze wpisy Polityka, aktualności Forum inwestycyjne Spółki giełdowe Forum finansowe Forum dla firm Forum prawne Forum pracy Forum emerytalne Forum ubezpieczeń Forum podatkowe Forum nieruchomości Forum motoryzacyjne W wolnym czasie Podróże Imprezy Kulinaria Sport Lifestyle Hobby Komputery i nowe technologie Uwagi do Technologie W przypadku czarteru na Maderę dostajemy się bez przesiadek, podróż z Warszawy trwa ok 5,5 godziny a bilet w dwie strony dla jednej osoby w Itace kosztuje ok. 1600 zł. Przelot z Warszawy na Maderę wykupiony jako czarter z TUI kosztuje zazwyczaj od około 890 zł za osobę w dwie strony. W cenie wliczony jest tylko bagaż podręczny.
Korzystając z promocji jaka obowiązuje w liniach Wizz Air, przygotowałem propozycję przelotów do trzech tytułowych norweskich miast za 77 PLN. Wybrałem dla Was tylko terminy weekendowe, bez potrzeby brania urlopu. LOTYKup bilety do Bergen:Kup bilety do Stavanger:Kup bilety do Haugesund:Bilety lotnicze w najniższej cenie dostępne są dla osób, które mają wykupione konto Wizz Discount Club. Pamiętajcie także, że podróżujecie z bagażem podręcznym o maksymalnych wymiarach 55 x 40 x 23 cm i wadze nieprzekraczającej 10 również zakwaterowanie. Wybór jest spory, każdy znajdzie coś dla Stavanger:w Bergen:
Jak wypoczywają Polacy? Z obserwacji wynika, że spada liczba korzystających z ofert biur podróży, a rośnie liczba wyjazdów organizowanych na własną rękę. A było to tak. W okolicach października ubiegłego roku dzwonią Góreccy i pytają, czy lecimy z nimi w lutym na tydzień do Norwegii. My na to, żeby dali nam momencik, sprawdzimy tylko, czy mamy jeszcze ten worek złota w garażu. Niestety kochani, w worku są tylko śmieci, ale podobno Norwegowie skupują, więc… Okazało się jednak, że chodzi o tygodniowe wakacje all inclusive za ok 2000zł od osoby. Prędzej bym uwierzyła w ten worek złota w garażu albo nawet w płaskość Ziemi. Z drugiej strony – kurde to Norwegia, a nie jakaś bezludna wyspa na Pacyfiku. W razie czego po prostu wrócimy. – No dobra, to jedziemy! – zawołaliśmy ochoczo. Majkel wziął urlop, ja zorganizowałam opiekę do dzieci. Co prawda czarna zimowa dupa dopiero rozwierała przed nami podwoje, ale na horyzoncie majaczyła Norwegia – jak iskierka nadziei zatrzaśnięta z nami w dupie. Jakoś na początku stycznia byliśmy akurat u Góreckich, nie pamiętam, co było na śniadanie, ale na bank bekon. Od słowa do słowa i rozmowa schodzi na Norwegię, pytamy więc, czy oni już gotowi. Oni na to, że nie tacy znowu gotowi. Trochę mnie to dziwi co prawda, bo jak znam Mery, powinna mieć już co najmniej segregator z poukładanymi kolorystycznie karteczkami, na których są wyliczenia, jak się spakować, żeby następnie wszystko wyjmować z walizki w porządku alfabetycznym i zgodnie ze wskazówkami zegara, a tu raptem miesiąc został… I w końcu Majkel mówi, że ciekawe jaka w tej Norwegii jest pogoda w lutym. A że posiada on swój własny świat myśli mniej zrozumiałych, więc Mery i Michał patrzą na niego z miną „zaiste, interesująca kwestia”, myśląc „kogo to obchodzi”. I wtedy jakiś zabłąkany neuron w mojej głowie ześlizguje się z urwiska porannych, nieuczesanych myśli i doznaję iluminacji! – Bo do Norwegii jedziemy w lutym, tak? – pytam, czując jak iskierka w dupie gaśnie i pogrążam się w ciemności. – Nieeeee – odpowiadają chórem Góreccy – W LIPCU! Cyt iskierka zgasła! Jaki morał płynie z tej historii? Że zawsze warto się upewnić czy chodzi o luty, czy o lipiec. W sumie jest też drugi morał, że czas od lutego do lipca bardzo szybko płynie i zanim się zorientowaliśmy już byliśmy na lotnisku w drodze do Oslo. Powiedzieć o Norwegii, że jest piękna, to jak powiedzieć o Usainie Bolcie, że całkiem szybko biega. Norwegia zapiera dech. Brutalnie odbiera Ci mowę. Puszcza oko i mówi „I co? Zatkało?”. No zatkało mnie całkiem. Oczywiście oglądałam sobie wcześniej Norwegię na różnych obrazkach. Ale na żywo widok fiordów wżynających się w skały ma w sobie coś mistycznego. Trafiliśmy na niesamowitą pogodę – upalne lato. Skały powleczone zielenią, nad nimi błękitne niebo odbijające się w lazurowej wodzie i całe kilometry dróg, gdzie cywilizacja nieśmiało tylko zaznacza swoją obecność. Zaprawdę powiadam Wam, jedźcie do Norwegii. Jeżeli jesteście ciekawi naszego wyjazdu od strony organizacyjnej i turystycznej, to odsyłam do Marysi i Michała – dowiecie się wszystkiego. Ode mnie kilka spontanicznych refleksji. Czystość, porządek, troska o naturę Przemierzaliśmy samochodem długą drogę z Oslo do Arendal. Podziwiałam widoki, ale czegoś w krajobrazie nie potrafiłam zidentyfikować. Coś mi nie grało. I nagle oświeciło mnie! Reklamy, bilbordy, bannery. NIE BYŁO ICH. Kiedy w drodze powrotnej do Polski wysiedliśmy na lotnisku w Warszawie, czułam się, jakby ktoś przywalił mi bilbordem w twarz. Ten krystaliczny norweski pejzaż pozbawiony całego komercyjnego szmelcu naprawdę daje do myślenia. I cicho sobie marzę, że może dożyję dnia, kiedy i Polska zostanie obdarta z tego gówna. Nawet w najbardziej turystycznych miejscach nie ma setek straganów i ludzi przebranych za misie, gwałtem biorących cię do selfie. Ta wszechobecna czystość w Norwegii aż wzrusza. Tak dobrze przeczytaliście. To trochę tak, jakby mieszkańcy mówili Przyrodzie „my tu się rozgościmy, ale obiecujemy, że nie odczujesz naszej obecności, będziemy bardzo grzeczni”. Uważam to za przepiękną i jedyną słuszną postawę człowieka wobec Ziemi. Okna Wróciłam do Polski z gorzką autorefleksją, że z moimi oknami wiecznie noszącymi ślady ludzkiej obecności – od DNA po odciski czasem całych twarzy, zostałabym szybko wyrzucona na bruk społeczeństwa norweskiego. Tam każde okno przypomina oszczędną ekspozycję. Przytulny lampion, rozkoszna firanka, snujący się po szybie bluszcz. A wszystko wygląda tak, że czujesz się zaproszony do środka. Postanowiłam, że kiedy tylko wrócę, zajmę się oknami w domu! Kuchenne już są udekorowane kwiatami, bluszczem i delikatnymi lampkami. Do największego okna w salonie zamówiłam nawet piękną makramę, chociaż wcześniej nie zamierzałam nic wieszać. W każdym razie całemu temu dziadostwu składowanemu na parapetach mówię stanowcze nie! Długi dzień Letni dzień w Norwegii jest czymś, co zachwycało nas i nie przestawało dziwić do ostatniego dnia. Tam doba składa się w zasadzie z dwóch dni. Ustaliliśmy, że do jest pierwszy, od do północy drugi. Tak więc do jakiegoś stopnia tygodniowy wyjazd to w rzeczywistości dwa tygodnie. Refleksję jednak mam taką, że na czas wakacji, kiedy możesz wszystko i nie musisz nic, to wyborna opcja. Kiedy jednak przychodzi proza życia, praca i masa obowiązków i z utęsknieniem czekasz na wieczór, a ten zjawia o się o pierwszej w nocy… Pustki Norwegia jest drugim po Islandii najsłabiej zaludnionym krajem Europy. Jeśli więc nie lubicie tłumów, to jest wymarzone dla Was miejsce. Nawet tam, gdzie teoretycznie powinno być mnóstwo turystów, nie jest tłoczno. To podobało mi się bardzo. Jakoś zdecydowanie łatwiej wziąć oddech, bardziej odpoczywasz. Moi Rodzice zawsze mieli manię szukania „nieodkrytych” przez innych miejsc. Szukaliśmy więc całe życie dzikich plaż i domków na uboczu. Kiedy tylko wróciłam z Norwegii, zadzwoniłam do Rodziców, mówiąc, że znalazłam idealne miejsce na wypoczynek dla nich. Cukierkowe osiedla Kiedy moja teściowa po raz pierwszy przyjechała do Polski, była nieco zaskoczona budownictwem, bo jakiś jej znajomy był tu wcześniej i powiedział, że my tu mamy takie cudowne drewniane domy ze skośnymi dachami. Okazało, że odwiedził Zakopane. Jakież było zdziwienie mojej teściowej, kiedy od lotniska w Warszawie po Lublin nie zobaczyła ani jednej bacówki! Jeśli więc podejrzewacie, że te śliczne norweskie domki, które widujecie na okładkach książek i widokówkach, to takie nasze polskie bacówki, to jesteście w błędzie. Tam wszystkie domy są drewniane i tak cukierkowe, jakby były chatkami z piernika. Zaskoczyło mnie też to, że ludzie raczej nie mają tam ogrodzeń. Ot, raczej jakieś delikatne miniaturowe płotki, które nie mają za zadanie odgrodzić się od świata, ale raczej subtelnie zasugerować „tu zaczyna się moja połowa”. To sprawia, że czujesz się mile widziany. Oczywiście nie mam pojęcia, czy tak jest. To raczej odczucie. Podobnie jak wtedy, kiedy widzisz dom otoczony grubym murem i czujesz, że raczej nikt cię tam nie chce, skoro brakuje tylko fosy z krokodylami. Domy w Norwegii mają też ogromne werandy. Często schodzące niemal do morza, wygląda to obłędnie. Na samą myśl, że mogłabym siedzieć na takiej werandzie otulona kocem i słuchać fal roztrzaskujących się o skały, dostaję ciarek. To mi raczej nie jest pisane, chyba że ktoś mnie zaprosi, ale werandę za rok budujemy! Oj budujemy. Ceny Ceny w Norwegii podobnie jak widoki – odbierają mowę. Jeżeli się tam wybieracie na zasadzie – ojtam jadę, będę jeść byle co w tanich knajpach, to się nastawcie, że hot dog kosztuje kilkadziesiąt złotych, czyli tyle ile chleb. Piwo w knajpie – pięćdziesiąt. Najtańsza bułka w sklepie – sześć. Z drugiej strony – ceny skutecznie odbierają apetyt. Jeśli więc chcesz szybko schudnąć, to jedź na tydzień do Norwegii 😉 Przyznam Wam się, że ja raz zaszalałam i kupiłam sobie drożdżówkę za trzydzieści złotych, mój mąż natomiast kupił sobie kanapkę z serem za szesnaście! Debata o tym, czy moglibyśmy w Norwegii zamieszkać na stałe, trwała cały nasz wyjazd. Ja ostatecznie chyba nie. Przeraża mnie ta długowieczna zima, spowita mrokiem. Posiada też w sobie ten kraj jakiś rodzaj trudnego do zidentyfikowania chłodu. Mam wrażenie, że mój wewnętrzny, latynoski heliofil-ekstrawertyk, nie wytrzymałby tego na dłuższą metę. Tak więc uwielbiam Cię Norwegio, ale w stałym związku byśmy nie wytrzymały <3 Miss Ferreira Jestem kobietą. Jetem matką. Statystycznie częściej rodzę dzieci niż kupuję w Zarze.
Coraz więcej turystów decyduje się organizować wakacje na własną rękę, bez pośrednictwa biura podróży. Czy bardziej opłaca się kupić tanie bilety lotnicze do Egiptu i zarezerwować
Chcesz zobaczyć te słynne norweskie fiordy, ale ceny rejsów wycieczkowych wpędzają cię w kompleksy? Nie martw się – dziś podpowiemy ci, jak wyprawić się na kilka dni do Norwegii tak, żeby nie uszczuplić za bardzo twojego budżetu. Tak, to jest możliwe. A czy warto? No pewnie! Przeczytaj też: Wycieczka do Skandynawii nie musi cię zrujnować. Jak tanio zwiedzić Danię, Szwecję i Finlandię? A na potwierdzenie, garść zdjęć z naszej wyprawy. Czy to miejsce nie jest warte odwiedzenia? No, spróbujcie tylko zaprzeczyć. Schronisko pod Kjerragiem Aby tu wjechać, trzeba się wspiąć solidną górską serpentyną Lysefjorden Największa atrakcja okolic Stavanger – Preikestolen Fiordy były od dawna podróżniczym marzeniem mojej Lepszej Połowy. Moim – jakby mniej. Bo sami wiecie: zamiast cudów natury zawsze wolałem zamki i średniowiecznie warownie, a do tego ten surowy norweski klimat… Dobra, kogo ja oszukuję – zawsze chodziło o kasę. I nawet nie o to, że jestem skąpy (chociaż jestem). Przeczytaj też: Wszystkie błędy, które możesz popełnić zwiedzając Islandię Bo odkąd zacząłem zarabiać, ceny wycieczkowych wycieczkowych rejsów po fiordach nieodmiennie wpędzały mnie w silne kompleksy związane z wysokością moich dochodów, a zasłyszane od znajomych historie na temat chleba kosztującego 100 zł i butelki wody za połowę tej ceny dopełniały obrazu rozpaczy. Już dawno pogodziłem się z myślą, że fiordów raczej nie zobaczę. Jednak dzięki determinacji mojej czarującej małżonki udało się i mało tego, wypad do Norwegii nie uszczuplił nawet aż tak mocno naszego domowego budżetu. Jak to możliwe? Oto garść porad. 1. Do Norwegii najtaniej i najlepiej dostać się samolotem. Wiem, nie odkrywamy Ameryki. Ale ciekawe jest to, że bilety lotnicze do Norwegii możecie zgarnąć po naprawdę śmiesznych cenach i będzie to dla was zdecydowanie najtańsza część całej wyprawy. Oczywiście pod warunkiem, że wyszukacie lot z odpowiednim wyprzedzeniem. 2. Dokąd lecieć? Najprostsza odpowiedź – tam, gdzie w danym momencie jest najtaniej. My byliśmy w Stavanger – to chyba najlepsza baza wypadowa do oglądania fiordów. Bilety były za bezcen – Iza wygrzebała lot z Warszawy za 56 zł w obie strony, a z pewnością można znaleźć jeszcze tańsze połączenia. Panorama Stavanger z portu 3. Bilety nie są drogie, nawet jeśli nie ma promocji i nie kupujecie ich dużo wcześniej. We wrześniu możecie przelecieć się na trasie Warszawa – Stavanger za ok. 350 zł w obie strony (podróż liniami Norwegian), podobne stawki ma Wizzair na październikowy lot do Bergen. Niestety, od czasu naszej wizyty Wizz zlikwidował bardzo wygodne połączenie do Stavanger – przylot w sobotę o 7 rano, wylot we wtorek przed południem. 4. No właśnie – Norwegia to nie jest jeden z tych krajów, gdzie warto przebywać jakoś bardzo długo. Aby zobaczyć największe atrakcje okolic Stavanger – w zupełności wystarczą 3-4 dni dość intensywnego zwiedzania. Każdy kolejny to dodatkowe koszty, a te, jak zaraz zobaczycie, nie są małe. 5. Jesteście już na lotnisku, czas zatroszczyć się o transport. Na starcie skreślamy transport publiczny, bo jest drogi i nieefektywny. Zostaje więc auto, bo do większości fajnych miejsc i tak da się dojechać tylko samochodem. Dlatego pierwsze kroki kierujemy do jednej z kilku wypożyczalni. Właściwie pro forma rzucamy nieśmiertelną formułkę „The cheapest one, please”, choć pani przy okienku już na pierwszy rzut oka widzi, że Land Rovera to wy raczej nie wypożyczycie. Opcja ekonomiczna nie jest najgorsza – za wypożyczenie auta na trzy doby płacimy 750 zł plus paliwo. Toyota Yaris, jaką dostaliśmy, nie rzuca na kolana, ale naprawdę nic lepszego nie jest potrzebne… 6. …bo swoje i tak zdążycie zapłacić. Cena poczciwej 95-tki to w przeliczeniu na nasze ok. 8 zł za litr. I naprawdę marna to pociecha, że to w sumie nie tak drogo, bo większość rzeczy w Norwegii jest średnio 4 razy droższa od ich polskich odpowiedników. 7. Będąc na lotnisku, koniecznie odwiedźcie informację turystyczną i zgarnijcie komplet map i przewodników. Te dotyczące Stavanger i okolic są naprawdę świetnie wykonane – dokładne mapy, porady, szereg szczegółowych i przydatnych informacji. 8. Norwegia to nie jest dobre miejsce na romantyczny weekend we dwoje. Chodzi tu oczywiście o koszty i możliwość ich współdzielenia z innymi kompanami podróży. Optymalne rozwiązanie to wybranie się do Norwegii w cztery osoby, dzięki czemu elegancko podzielicie koszty związane z samochodem, a także łatwiej znajdziecie jakiś niedrogi kąt do spania. 9. No właśnie, noclegi to trudny temat, a zwrot „niedrogi” znaczy dla Norwega zupełnie co innego niż dla nas. Pisząc ten tekst poprzeglądaliśmy trochę oferty hoteli i prywatnych apartamentów i znów poczuliśmy ten dyskomfort, jaki mieliśmy dwa lata temu, gdy szukaliśmy jakiejś kwatery dla siebie. Zresztą, sprawdzicie sami: na Airbnb znajdujemy małe mieszkanko w centrum Stavanger za 432 zł za dobę. Niestety, maksymalnie dla 3 osób. Szukamy dalej: jest jakiś fajny apartament w centrum dla czterech osób za 732 zł, a ktoś wynajmuje cały dom za nieco ponad 600 zł za dobę. Niestety, to prawie 50 kilometrów od Stavanger. A cały dowcip polega na tym, że aby w krótkim czasie zobaczyć jak najwięcej, trzeba być skoszarowanym przynajmniej na obrzeżach miasta. 10. Szukamy dalej i wcale nie jest lepiej. Na Bookingu znajdujemy niesamowitą promocję – dwójka w hotelu Skansen tylko za 380 zł za dobę, podobne ceny są w jedynym hostelu w mieście. Co robić? Tu właśnie przydaje się wybranie się w czwórkę. 11. Nasz mocno ograniczony wybór padł na St Svithium Hotel, znajdujący się w miejscowym…szpitalu. Za 4-osobowy pokój płacimy ok. 600 zł i naprawdę nie ma do czego się przyczepić. Pokój nie jest może specjalnie duży, ale ma wszystko, co trzeba – są wygodne łóżka (jedno małżeńskie i dwa pojedyncze), szybki Internet, TV, klimatyzacja. Auto możecie zostawić na przyszpitalnym parkingu, za który niestety trzeba płacić przez całą dobę. Dlatego warto posłuchać rady, jaką otrzymaliśmy od miejscowych i zaparkować samochód vis a vis szpitala – w którejś z bocznych uliczek przy domkach jednorodzinnych. Tam też są parkometry, ale po pierwsze – w niedzielę nie trzeba płacić, a po drugie – parkingowi nie zapuszczają się w tamte okolice, więc szanse na mandat są bliskie zeru. Ale jak was złapią, to nie nasza wina 😉 12. Największą zaletą hotelu jest wliczone w cenę śniadanie w formie szwedzkiego bufetu. Przy norweskich cenach to bardzo poważny atut. I wiecie co? O tym jedzeniu można powiedzieć dużo, ale na pewno nie to, że jest „szpitalne”. Jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. A skoro to bufet, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przygotować sobie małą wałówkę na wyprawę. Tylko nie przesadzajcie – nie pozwólcie, aby zdominował was wewnętrzny Polaczek 😉 13. Teraz kilka słów o bagażu. Skoro jedziecie na kilka dni, to raczej powinniście załadować się do podręcznego. Z pewnością warto jednak odchorować te kilkadziesiąt złotych i nawet złożyć się na bagaż rejestrowany, który wypakujecie po brzegi żarciem. Nie żartuję – chleb nie kosztuje tu co prawda stówy, a „tylko” 11-20 zł, ale nawet małe zakupy w miejscowym dyskoncie mogą sprawić, że przy płaceniu rachunku zaczniesz się zastanawiać, czemu pani kasjerka zeskanowała ci przez pomyłkę 10 kilo foie Gras i 2 kilo owoców morza, podczas gdy ty masz w koszyku tylko 2 piwa, bułki i kawałek wędliny z renifera. Bo nie ma się co krygować – jesteś z Polski, co oznacza, że konserwa turystyczna i zupka w proszku jest od wielu wieków nieodzownym elementem naszych zagranicznych eskapad. Jesteś Polakiem, porzuć wstyd, to część naszego kulturowego dziedzictwa – tak jak burza oklasków po wylądowaniu naszego samolotu albo rzucanie popularnych polskich przekleństw w stronę nic nie rozumiejących szeroko uśmiechniętych tubylców. 14. Ceny w sklepach, barach i restauracjach w Norwegii są średnio 3 razy wyższe niż w Polsce. Zwykła zupka w restauracji w centrum Stavanger kosztuje ok. 50 zł, ceny głównych dań zaczynają się od 90 zł. A dla miłośników mniej wyrafinowanych dań – zestaw w McDonald’s kosztuje ok. 35-40 zł. 15. Jeśli od czasu do czasu lubisz sobie chlapnąć, lepiej weź alkohol ze sobą. Tu nawet nie chodzi o to, że jest drogi (wiem, że nudzę). Bo jest, nawet dla samych Norwegów, którzy w weekendy zamiast pić po knajpach stosują na masową skalę strategię biforkową – najpierw tankowanie w domu, potem zabawa w klubie. Ale oprócz cen problemem jest dostępność – w spożywczaku znajdziesz tylko słabe piwo, cydr i kolorowe drinki. Mocniejsze rzeczy kupisz tylko w tzw. Vinmonopolet, czyli specjalnym sklepie monopolowym. Ale to nie koniec ograniczeń – piwo i cydr w sklepie kupisz tylko przed godz. 20, mocniejszy alkohol dostaniesz tylko do godz. 18, a w niedzielę wódeczki nie kupisz nigdzie w kraju. I pamiętaj – lepiej nie wybierać się z zamiarem kupna tuż przed alkoholowym deadlinem, bo zapewne trafisz na sporą kolejkę do kasy. 16. Alkohol to coś, co możesz ze sobą zabrać, ale nie musisz. Za to pakując walizkę koniecznie musisz wziąć wszelkie preparaty ochronne przeciwko meszkom i komarom. I bardzo proszę, potraktujcie tę radę poważnie, bo idąc na Preikestolen lub inną leśną ścieżką jeszcze będziecie mi dziękować. Te małe skunksy są znacznie bardziej łapczywe niż w Polsce – w efekcie czego po kilkunastu minutach wędrówki na każdym nieodkrytym miejscu ciała (i niektórych zakrytych) pojawiły się u nas wielkie, swędzące bąble. Tyle od strony praktyczno – finansowej. W kolejnym odcinku napiszemy o całkowitych kosztach wyprawy i podpowiemy, co warto zobaczyć w czasie 3-4 dniowego pobytu w Stavanger. PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI!
. 357 126 126 72 263 287 479 389

norwegia wakacje na własną rękę